Na sali kinowej siedziało 12 osób. O filmie nie wiedziałam nic. Czysty przypadek, że wśród tych dwunastu osób byłam i ja. Za to dziękuję losowi. Obejrzałam, oddałam się nastrojowi. I obraz i muzyka mnie urzekły. Jakiś malkontent powie: bo miały, to film, który ... I co z tego? A ja każdy krok na stopniach tarapu przeżywałam razem z bohaterem. I bardzo, bardzo chciałam, by wreszcie poczuł ziemię od stopami i ... doskonale go zrozumiałam, gdy zawrócił. Ze melodramatyczny chwyt? I dobrze. Te dwanaście osób na sali siedziało w milczeniu i uważnie czytało napisy końcowe, bo nagle do nas wszystkich dotarło, że teraz trzeba wstać i pokazać pozostałym zapłakane oczy. I długą chwilę nikt się nie ruszył. Zobaczyłam potem inne twarze ze śladami łez i zrozumiałam, że nie mam powodu wstydzić się moich.
wreszcie przeczytałem coś w 100% godnego uwagi na tym pieprzonym filmwebie
DZIEKI !!!
Jestem wielkim fanem tego filmu. Jestem uradowany że ktoś tak samo docenia magię i piękno tego filmu.
Serdecznie pozdrawiam.
Pozwólcie, że wtrącę swoje trzy grosze (uwaga na spoilery).
'Człowiek legenda' (wybaczcie ten uproszczony polski tytuł) jest IMO troszkę zbyt sentymentalnym filmem (taki już urok dzieł Tarnatore) i niczym specjalnie nie zaskakuje.
Choćbyśmy nie wiem jak bardzo pragnęli żeby główny bohater postawił stopy na lądzie to wiemy, że tego i tak nie dokona. Na miejscu Maxa przywalił bym Lemonowi i wyniósł go nieprzytomnego ze statku.
Wybaczcie bezkompromisowość, ale cel uświęca środki. Ja bym nie chciał mieć na swoim sumieniu śmierci jakiegokolwiek człowieka, a już tym bardziej śmierci najlepszego przyjaciela... Ninteen Hundred nie byłby może na lądzie najszczęśliwszym człowiekiem (choć kto wie - na wszystko potrzeba odpowiedniej ilości czasu, a rzut kapeluszem nie powinien decydować, którą ścieżką podążyć), ale ŻYŁBY.
Oczywiście nadal jest to kawał b.dobrego kina - w dużej mierze dzięki muzyce, zdjęciom, klimatowi całości.
drzew się nie przesadza rzekł ktoś mądry po czym umarł w stuletnim pniu niezrozumianych dla ludzi drzew
Ładna sentencja, ale mimo wszystko obstaję przy swoim.
Główny bohater mógłby np. grać na pokładzie innego statku. To nie ta konkretna łajba była jego domem, a cały ocean.
zgadzam się. moim zdaniem 1900 okazał się tchórzem nie schodząc na ląd i nie rzucając wyzwania życiu. film świetny, jednak zakończenie trochę wymuszone, Max powinien go walnąć!
Podpisuje się pod wszystkim, wspaniały film, muzyka i gra. I też bym walnął 1900 w głowę , wiem że w życiu nie zawsze jest sprawiedliwie i dobrze, ale jakoś za bardzo lubię happy endy, szkoda że tutaj go nie było. Jednak mimo to film wspaniały.
to że nie było happy endu było najwspanialsze, bo dzięki temu wiadomo że film nie jest jednym z kolejnych który ma nas pogłaskać i powiedzieć że wszystko jest dobrze i ok. Film jest bardzo tęskny i sentymentalny, dlatego koniec był taki ważny.
Wspaniały i zachwycający!!! Nie spodziewałam się, że ten film zrobi na mnie tak kolosalne wrażenie....chłonęłam każdą sekundę...
Jak na początku dowiedziałam się o czym jest mniej więcej ten film, to nie za bardzo go chciałam obejrzeć. Jednak cieszę się, że to zrobiłam!! Myślę, że nawet jakbym go parę razy oglądała to by mi się nie znudził.
Właśnie,tak się rozczuliła nad tym filmem aż myślałem ze sam się rozbecze ,a ona ma maznęła ze to średniak . Rozdwojenie osobowości ?
moze jeszcze plakala, jak wystawiala ocene i drzaca ze wzruszenia reka nie trafila gdzie chciala ;-)
i co w związku z tym? na filmwebie zawsze była 10stopniowa skala oceniania (choć mam konto od 10 lat, to wchodzę tu od czasów LOTR), po prostu zawsze przy jakimś klasyku znajdzie się idiota, który wystawia 5 według własnej skali, tym samym obniżając świetnemu filmowi ocenę
Zachwycasz się tym filmem a dajesz marne 5? To jak Cię tu brać na poważnie człowieku.
Post swoje lata ma - sporo czasu na ponowny seans, ktory mogl sie juz okazac nie tak magiczny, jak za pierwszym razem.